Po wojnie - wiek XX

Podczas wojny wielu mieszkańców Zielonek zostało zwerbowanych do cesarskiego wojska. Walczyli oni na dalekich frontach, np. na Bałkanach, i nie wszyscy powrócili stamtąd żywi. Sytuacja ludności Krakowa i okolicy w czasie wojny wyglądała dramatycznie. Większość artykułów spożywczych i przemysłowych szła na potrzeby wojska. Panował głód i bieda. Nie miał kto pracować, bo mężczyźni i konie byli wysłani na front (tzw. asenterunek). Brakowało chleba, nafty, mięsa i innych artykułów. Wprowadzono przydział kartkowy. Wypiekany w mieście chleb nie tylko nie sycił, ale groził zatruciem pokarmowym. Na brak mięsa władze we Wiedniu starały się zaradzić wprowadzeniem 3 dni postnych w tygodniu. Dostawy towarów podlegały reglamentowaniu, a prawdziwy handel kwitł na czarnym rynku. Po produkty udawali się do Krakowa także mieszkańcy z terenu zaboru rosyjskiego. Za głodem, jak to zwykle bywało, przyplątała się epidemia. Była to grypa, zwana hiszpanką, na którą zmarło wielu mieszkańców. Koniec roku 1918, który przyniósł Polsce odzyskanie niepodległości, powszechnie świętowano w radości. Zrzucano symbole austriackiej władzy, a w samym mieście ciężko było kupić orzełka czy czapkę maciejówkę, gdyż każdy chciał mieć symbol wolności.

sołtys

Do prawdziwej wolności należało jednak poczekać jeszcze do 1921 roku, kiedy zakończyła się wojna polsko-bolszewicka. Wiele lat poświęcono na zatarcie różnic pomiędzy trzema zaborami. Wiadomo, że po stronie rosyjskiej były gminy kilkuwioskowe, zaś po stronie austriackiej jednowioskowe. Stąd Zielonki aż do 1933 roku tworzyły osobną gminę. Raz uzyskana niepodległość została Polakom wyrwana w 1939 roku, i mimo zakończenia II wojny światowej rzeczywiste zniewolenie narodu polskiego trwało aż do końca lat 80-tych. W podsumowaniu warto podkreślić, że pomimo wielu nieszczęść, jakie spadły na nasze ziemie i naszych przodków, założone dawno temu wsie, jak Zielonki, Węgrzce czy Przybysławice, jednak przetrwały i dziś możemy być dumni z tego, że jesteśmy ich mieszkańcami.

Mateusz Wyżga